Ciasteczko jest tuż-tuż…

Ciasteczko jest tuż-tuż...
Ciasteczko jest tuż-tuż….|

Nie da się już powiedzieć, że to Lato przyszło. Dopadłyśmy już do szaf. Z rozrzewnieniem bierzemy do ręki sukienkę, w której budziłyśmy podziw w czasie poprzednich wakacji. jak schudnać

A tu zamiast podziwu jest zdziwienie, że sukienka przez te kilka miesięcy jakoś się zmniejszyła. Skąd te kilogramy? Przecież jeszcze tak niedawno ich nie było? A letnia sukienka nie ma litości i prawdę powie prosto w lustro. Tu odstaje, tam się opina. Nie da się już powiedzieć, że puchowa kurtka tak mnie pogrubia. Wszystkie fałdki kołyszą się pod cienką bluzką. A tu latem jakoś tak jest, że chciałoby się wyglądać, być lekką i zwiewną jak motyl. Stajemy na wadze, żeby sprawdzić, ile nam brakuje do wagi motylej i… Ooo! Chyba waga się popsuła. Teraz chcemy, żeby nie tylko lat, ale i kilogramów nam ubyło, skoro pod obszerną bluzą ich nie schowamy.

Łapiemy za kolorowe pisma, aby w nich odnaleźć cudowne diety. Jedz to, nie jedz tamtego, biegaj, skacz, nie pij tego, pij tamto, myśl pozytywnie… – czytamy i usiłujemy wybrać coś dla siebie. „Nie martw się, wiosną schudniesz” – pocieszają koleżanki, kiedy skarżymy się, że spódnica kupiona jesienią z trudem przeszła nam przez biodra. Niestety, wiosna przychodzi, a kilogramy często zostają. Toteż lodówka zapełnia się produktami, które mają sprawić, że osiągniemy figurę modelki, a u tych bardziej zdeterminowanych na półce pozostaje jedynie światło. Zaczynam od jutra – ogłaszamy znajomym i rzeczywiście rano nasza motywacja jest silna jak lina okrętowa. Jednak kiedy w pracy roznosi się zapach kawy, bezwolnie przypomina się ciastko i nagle otręby z kefirem przestają smakować. Poza tym Beatka ma imieniny i tort zrobiła. Gdyby nie ten tort i wysiłek Beatki… Już nałożyli, więc nie wypada nie zjeść. Cóż, do naszej diety wkradł się kawałek tortu. Właściwie żadna tragedia. Mogłybyśmy spokojnie wrócić do postanowienia, ale człowiek musi sobie dokopać. Jestem prosię – myśli – i już zawsze będę się obżerać. Uraczony sam przez siebie takimi komplementami powraca do domu i zjada schowane na czarną godzinę, czyli wizytę cioci, ciasteczka i czekoladki. Po drodze odwiedza jeszcze ze dwie cukiernie. Myśli o sobie negatywnie i pociesza się jedzeniem. A każdy kolejny cukierek jest jak policzek wymierzony w poczucie wartości. Efekt taki psychologowie nazwali „a co tam, u diabła”. Skoro i tak przerwałam dietę, to równie dobrze mogę jeść dalej. A poza tym cóż, ciasteczko jest tuż-tuż na talerzyku, na wyciągnięcie ręki, a wymarzona sylwetka to odległa przyszłość. Trudno zrezygnować z chwilowej przyjemności na rzecz przyszłych korzyści.

Jak zrzucić zbędne kilogramy?

A teraz garść informacji, które pomogą chętnym zrzucić kilogramy. Specjaliści od żywienia zalecają odchudzającym się przestrzeganie kilku następujących zasad: jeść jedynie w pozycji siedzącej, spożywać wszystkie potrawy wyłącznie z talerza, nakładać sobie porcje średniej wielkości, zostawiać trochę jedzenia na talerzu, jeść wszystkie posiłki w jednym pomieszczeniu; a także nie oglądać telewizji w trakcie posiłków, ponieważ akcja filmu może tak wciągnąć, że nawet nie zauważymy, kiedy zniknie opakowanie chipsów lub pudełko ptasiego mleczka. Specjaliści podpowiadają: jeśli chcesz schudnąć, zwracaj uwagę na to, ile jesz. Oczywiste? Niekoniecznie. Okazało się, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile zjadamy w ciągu dnia. Dopiero monitorowanie ilości przyjmowanych pokarmów pozwala na rzetelną ocenę, dlatego uważa się je za najważniejszy czynnik decydujący o skutecznym odchudzaniu. Gdy chce ci się jeść, a chcesz pozbyć się zbędnych kilogramów – idź na zakupy. Wtedy pamiętasz, że się odchudzasz, a uczucie głodu przypomina ci o diecie, jest także dowodem na to, że panujesz nad nim. Zdaniem naukowców trudno utrzymać dietę, jeśli mamy poważne kłopoty i musimy wydatkować energię na ich rozwiązanie (rady dla odchudzających się pochodzą z książki „Utrata kontroli” Roy F. Baumeister, Toddy F. Heatherton, Dianne M. Tice). Natomiast Dawid Burns, autor książki „Radość życia”, proponuje dietę przyjemną. Zaleca szukanie motywacji w nagrodach, nie w karach. Powtarzaniem sobie co tydzień „powinienem to zrobić” albo „nie powinienem tego robić”, zdaniem autora, sami się pogrążamy. Dawid Burns, kiedy sam był na diecie, posługiwał się metodą „żelków i pączków.” Ochota na jedzenie nachodziła go wieczorem, więc obiecał sobie, że jeżeli zapanuje nad apetytem, rano nagrodzi się pączkiem, a wieczorem pudełkiem żelków. Wyobrażał sobie, jakie smaczne będą te słodycze i w ten sposób udawało mu się opanować głód. Kiedy chęć jedzenia była silniejsza, Burns też dawał sobie nagrodę za próby wytrwałości i nadal przyznawał sobie prawo do porannego pączka i wieczornych żelków. Twierdzi on, że schudł ponad 20 kilogramów. Metoda Burnsa nie jest potwierdzona badaniami naukowymi, jest osobistym doświadczeniem autora. Toteż bądźmy ostrożni, jeśli zamierzamy używać żelków i pączków jako nagrody za wytrwałość. Warto w tym miejscu spojrzeć na sylogizm Burnsa. A. Ludzie, którzy są na diecie, od czasu do czasu tracą nad sobą panowanie i zjadają coś bardzo kalorycznego. B. Jestem człowiekiem. C. A zatem powinienem czasami miewać chwile słabości. „Uważam – pisze Burns – że właściwa postawa i uczucia to klucz do sukcesu. Dzięki nim można przesuwać góry, nawet góry ciała.” Jeśli zaproponowane powyżej rady nie pomogą i żaden pagórek nie drgnie, pozostawiam czytelnikom następującą opinię. Mój znajomy, człowiek w świecie bywały i na rzeczy się znający, a może i czytający w myślach, stwierdził: – Anna, chude kobiety są złośliwe i wcale nie są atrakcyjne. Zawsze przypomina mi się ta opinia, kiedy siedzę nad ciastkiem i zjadam je bez szemrania, choć w Imieniu szczupłych kobiet może solidarnie powinnam się obrazić. Czasem tylko popijam zieloną herbatą, żeby uspokoić swoje sumienie i zrobić cokolwiek w sprawie diety.

Anna Kowalska, psycholog